prawie na równi z czterema mężczyznami. Mimo że nie był tak zmęczony jak oni, dopędził ich z trudnością. To byli wprawni tropiciele, gotowi biec za swoimi psami dziesiątki wiorst, nie za szybko może, ale za to niezmordowanie. Więc teraz, gdy on, Liść, ciężko łapał oddech, ścigający mogliby nie zatrzymywać się choćby i do nocy. Na szczęście uciekinier też stracił siły i ten szaleńczy bieg już się skończył.<br>Doron obiegł wypoczywającego mężczyznę, wciąż go nie widząc. Teraz zawrócił i powoli zbliżał się ku wskazywanemu przez drzewa miejscu. W końcu rozchylił gałęzie i zobaczył wysokiego jasnowłosego chłopaka, w podartym, zabłoconym ubraniu, z twarzą