mrozem, zadzwoniły pod okutymi kołami, wybraliśmy się z Jaśkiem do pobliskiego miasteczka.<br> U znajomego Żyda, trzymającego sklepik ze starym żelastwem, kupiliśmy dwie spluwy i dwa sprężynowe majchry.<br> Nie zapomnieliśmy też o trutce na psy.<br> Sprawiliśmy sobie również stare, ale podbite baranicą kurtki i wysokie, o kilka numerów większe buty z cholewami.<br> W takich butach policjanci mogli nam mierzyć nogi całymi latami.<br> Obładowani tym wszystkim, zjechaliśmy do wdówki.<br> Tu każdy z nas, wyciągając pół litra i spore pęto kiełbasy, pilnie oglądał zakupione spluwy.<br> Leżały w łapie jak ulał, prawie niewidoczne.<br> Odkładając spluwy, wypiliśmy za pomyślność nadchodzącej zimy.<br> Jasiek nawet z tej okazji