Mają ją jednostki, ale większość woli trwać w tym, co zna. Choćby była to codzienność naznaczona brakiem pieniędzy, bezrobociem, ale jednak znana. Przez to bezpieczna.<br><br>Zimą bezrobotni prosili urząd o pomoc, bo nie mają z czego żyć. Utworzono więc kilka etatów interwencyjnych. Przyszli, pokręcili nosami, jeden od razu okazał się chory i niezdolny do pracy, inni wprost mówili, że za takie pieniądze to im się nie opłaca.<br><br>Sherwood narobiła fermentu w popegeerowskiej mentalności. Nie chciała dawać pieniędzy, chociaż znalazło się wielu, którzy od razu wyciągnęli rękę. Chciała pokazać możliwości.<br><br>- Postawiłam sprawę na radzie gminy - opowiada pani burmistrz. - Radni przyklasnęli - dobrze, pomalujmy