głośno wołał minister handlu.<br>- A jak będzie wojna, moi kochani, ręczę wam, że z tego pałacu nic nie zostanie, bo Maciuś przecież nas nie obroni.<br>Wszyscy zaczęli się śmiać i wołali:<br>- Pijmy zdrowie naszego obrońcy, wielkiego króla Maciusia Pierwszego!<br>Maciuś nie bardzo rozumiał, co oni mówili, wiedział, że tatuś jest chory i że ministrowie często się zbierali na narady. Ale dlaczego śmieją się z niego, Maciusia, i dlaczego nazywają go królem, co to ma być za wojna - wcale nie rozumiał.<br>Trochę śpiący i trochę przestraszony poszedł dalej korytarzem i znów przez drzwi sali narad usłyszał inną rozmowę.<br>- A ja wam mówię