z papierosów, który snuł się po gabinecie, stał się liliowy. Do drzwi zapukano.<br>- Kto tam? - zapytał Widmar i znowu uczuł, że przeklęte chore serce ścisnęło się kurczowo. "Będzie Adaś", pomyślał.<br>Prąd w elektrowni zmieniono, żarówka paliła się jasno, dym tytoniowy był złoty. W drzwi pukano nadal, Widmar otworzył je i chował pamiętnik do bocznej kieszeni. Weszła żona.<br>- Nie wchodź, nie wchodź! - krzyknął.<br>Trzymał się za serce i za pamiętnik jednocześnie. - Czuję się nieszczególnie - wyjęknął - ale proszę cię, nie zwracaj na to uwagi.<br>mało nie stracił przytomności. Patrzył na żonę wybałuszonymi oczami i podziwiał - gdzie, do kaduka, podział się jej urok? W