tancerce-poetce. Przeżywała chwilę szczęścia, obserwując uśmiechniętych, pogodnych ludzi gładzących słodkie istotki, całujących różowe pyszczki i dzióbki.<br> Tamtego lata pojechała z Julią do S., a może do innego jeszcze majątku, równie pięknego i bogatego. Podczas spaceru w pobliżu dworu w fornalskim obejściu Iw dojrzała cielaka, biało-czarnego, z różowymi, drżącymi chrapkami, o powłóczystym spojrzeniu wielkich jasnobrązowych oczu.<br> Zupełnie jak moje - pomyślała.<br> Razem z Julią głaskały, czesały, drapały stworzonko, a kiedy chciały odejść, cielątko zaryczało i pobiegło za nimi, prosząc o dalsze pieszczoty.<br> Po obiedzie, aż do wieczora, Iw zbierała dla niego trawę, wtykając w zachłanną mordkę rozrośnięte mlecze, wybujałą ciemnozieloną koniczynę