Po prostu znikła. Boreas Mun - niebywałe - zgubił ślad karej klaczy po jakichś trzech milach. Nagle, bez ostrzeżenia zrobiło się ciemno, wicher przygiął drzewa niemal do ziemi. Lunął deszcz, ba, huknęły nawet gromy, zaświeciły błyskawice.<br><gap><br> Dziad zgarbił się nad blatem stołu, zmrużył oczy. Widział źle. Oczy miał stare, zrujnowane jaskrą i chronicznym zapaleniem spojówek. Do tego w karczmie było ciemnawo i dymno. Dziad ledwo widział więc szczupłą postać, która wkroczyła do izby z sieni, ubrana w kubrak z piżmaczych skórek, nosząca kaptur i szal zasłaniający twarz. Słuch natomiast dziad miał dobry. Słyszał cichy okrzyk jednej ze służebnych dziewek, stuk sabotów drugiej, półgłośne