Narodowej propozycję pisania historyjek do tego pisma, upięknionych realistycznymi zdjęciami. 150 za dwie i pół strony. Można wytrzymać. Szczególnie jeśli ktoś się przy tym jeszcze realizuje. Nie, nie mogę tego powiedzieć Marcinowi, umrze z zazdrości. No i co Lewy, odmówiłeś, upewniam się. Dostać taką propozycję w templum humanizmu, gdzieś przy chropowatej ścianie wąskiego korytarza, w przejściu między czytelnią mikrofilmów a czytelnią czasopism, a może przy bufecie oferującym klopsy w sosie pieczarkowym. Odmówiłem, mówi Lewy, autor słownika wulgaryzmów, na którego podejrzliwie patrzą barmani i kelnerki, gdy oskarża ich o niedolewanie piwa do poziomu 0,5 litra. Wszędzie kantują, stwierdza autorytatywnie. Co za