rękę ujmie rewolwer, ażeby strzelać do żołnierza, jeśli weń żerdzią natrafi i gdy się walka wywiąże. Posłyszawszy plusk w rzece żołnierz ze swego konia krzyczy: <foreign lang="rus">ja tiebia wiżu</>! <foreign lang="rus">ja tiebia wiżu</>! - Po tym okrzyku rewolucjonista poznaje miejsce postoju żołnierza. Przechodzi obok niego o krok, o dwa kroki. Słyszy, jak siodło chrzęści pod jeźdźcem, jak dzwonią jego ostrogi i chrapie koń strwożony. Idzie boso, przeziębły do szpiku kości, dygocący, półnagi, po ostrych kołkach zarośli - w rodzinny kraj, ażeby budzić ze snu niewoli.<br>Pan Gajowiec opowiadał swemu młodemu słuchaczowi o sześciu kolejnych manifestacjach robotniczych, w których rokrocznie w dniu 1 maja brał udział