podczas regat samotników Vende Globe, patrzył jak jego marzenie warte ponad sześć milionów dolarów idzie na dno niczym "Titanic". Miały go nieść dwa skrzydła zamontowane na dwóch masztach. Na nic jednak zdały się gigantyczne rozmiary jachtu, cuda konstrukcyjne, nie pomogły wcześniejsze poprawki w stoczni, ani nawet błogosławieństwo Elżbiety II, matki chrzestnej jednostki. Załoga musiała zwinąć manatki i uciec po drabince na niemiecki kontenerowiec "Hoechst Express", gdy tysiąc mil od brzegów Irlandii "Team Philipsa" dopadł pierwszy porządny sztorm. A co by było, gdyby Goss dopłynął swym bolidem np. na środek Atlantyku?<br><br>&lt;tit&gt;Parada naciągaczy&lt;/&gt;<br><br>Świetną robotę wykonali fachowcy od marketingu. Wokół regat The