nad dachami w stronę Zoppot, dalekie odgłosy wybuchów były stłumione, jakby ktoś ręką w miękkiej rękawicy uderzał w wielki pusty słój, podbiegli znów do wózka i gdy pan Hardenberg zarzucił na ramię parcianą taśmę, przytwierdzoną do podwozia, mocną, szeroką taśmę, którą dostał wczoraj od stryja Kolwitza, ze stolarni, Erwin podparł chwiejący się pakunk. Ruszyli powoli w stronę Kronprinzenallee.<br>Odwróciła się od okna.<br>Pan Walmann obwiązywał walizkę paskiem: "Zobacz, co z Hanemannem". Gdy otworzyła drzwi na piętrze, Hanemann kiwnął tylko głową. Nie było już zbyt wiele czasu. Syn Bierensteinów, który rano zaszedł na chwilę do matki, mówił, że Rosjanie są prawie pod