inkasować, wracał do Romana i szarpał go za rękaw: - Idźże tam, idźże, płacić chcą, nie mam drobnych... Trzech gości otoczyło Romana z lewej strony. Mówili coś o pośpiechu, o braku czasu i wpychali mu do ręki banknoty dwudziestozłotowe.<br>- Drobne, panowie, może drobne... Nie, nie mają nic drobnych.<br>- W takim razie chwileczkę... zaraz...<br>Na niektórych stołach brzęczały monety, więc szedł tam, ale okazało się, że to były pięcio- lub dziesięciozłotówki, z których również nie miał wydać. Ktoś pociągnął go za rękaw i wcisnął mu do ręki sto złotych.<br>- Płacę herbatę i ciastko, ale prędko, bo już muszę iść. - Może drobne, proszę pana