Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Powszechny
Nr: 47
Miejsce wydania: Kraków
Rok: 1994
dopiero po zmierzchu. Kierowcy przed chwilą dowiedzieli się, że mają zjechać nieznaną sobie górską drogą, w nocy i bez świateł. Wyobrażali to sobie inaczej: jedzie konwój, nawet jeżeli w nocy, to jawnie, na światłach, Serbowie są powiadomieni, w razie kłopotów będzie ochrona UNPROFOR-u. Rzeczywistość jest zupełnie inna. Hazard, który chyba większości nie pociąga. Żołnierze patrzą na nas niechętnie - to droga wojskowa, i tak jest duży ruch, a jeszcze jakaś pomoc humanitarna... Od czterech miesięcy nie przejeżdżał tędy żaden konwój - można się odzwyczaić. Deszcz - wracamy do samochodów. Trzeba czekać na pozwolenie zjazdu, nie wiadomo jak długo. Na razie - zdaniem żandarmów - jest
dopiero po zmierzchu. Kierowcy przed chwilą dowiedzieli się, że mają zjechać nieznaną sobie górską drogą, w nocy i bez świateł. Wyobrażali to sobie inaczej: jedzie konwój, nawet jeżeli w nocy, to jawnie, na światłach, Serbowie są powiadomieni, w razie kłopotów będzie ochrona UNPROFOR-u. Rzeczywistość jest zupełnie inna. Hazard, który chyba większości nie pociąga. Żołnierze patrzą na nas niechętnie - to droga wojskowa, i tak jest duży ruch, a jeszcze jakaś pomoc humanitarna... Od czterech miesięcy nie przejeżdżał tędy żaden konwój - można się odzwyczaić. Deszcz - wracamy do samochodów. Trzeba czekać na pozwolenie zjazdu, nie wiadomo jak długo. Na razie - zdaniem żandarmów - jest
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego