od kogoś usłyszę, że się czegoś dowiem, że jak w bajce ptak rzuci lub woda przyniesie oczekiwaną nowinę. Ale na mieście, zamiast nowiny, czekała mnie tylko przykrość zobaczenia dowódcy czarnych kureniowców, ujeżdżającego na moim ukochanym siwym Kruczku, zabranym z Nowosielicy w dniu dziewiątym grudnia, i na ten widok ogarniała mnie cicha, lecz niezmierna rozpacz.<br>Stary koń wierzchowy... Niewątpliwie był to drobiazg w porównaniu z innymi stratami, z innymi troskami, spotykającymi nas w tej samej chwili. A jednak - jak gdyby to właśnie było ostatnią kroplą przelewającą się z czary, a ten chudy, <orig>zbatożony</>, niegdyś wypieszczony koń najwyrazistszym obrazem naszej porażki i klęski