Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
nie miewam sekretów - powiedziała chłodno, otulając mnie kołdrą. - Czy zmówiłeś pacierz?

- Tak! - skłamałem tonem nie budzącym wątpliwości.

- No to śpij... Dobranoc...

Nie pocaławała mnie jak dawniej. Stała przez chwilę niezdecydowana, potem pośliniła dwa palce i zgasiła płomyk świecy.

A nazajutrz nikt już nie wspominał o Annie Stiepanownie, tak jakby nastąpiła cicha zmowa, żeby nie poruszać tego przykrego tematu. Wprawdzie rodzice z Jurczenką kilka razy rozmawiali o czymś szeptem, ale tylko z ich min domyślałem się, że mówią o śmierci Alioszy.

Panna Kazimiera odzyskała poprzednią swobodę i nawet nieco poweselała. Miała widocznie przekonanie o swojej słuszności, wynikające stąd, że wszystko we właściwym
nie miewam sekretów - powiedziała chłodno, otulając mnie kołdrą. - Czy zmówiłeś pacierz?<br><br>- Tak! - skłamałem tonem nie budzącym wątpliwości.<br><br>- No to śpij... Dobranoc...<br><br>Nie pocaławała mnie jak dawniej. Stała przez chwilę niezdecydowana, potem pośliniła dwa palce i zgasiła płomyk świecy.<br><br>A nazajutrz nikt już nie wspominał o Annie Stiepanownie, tak jakby nastąpiła cicha zmowa, żeby nie poruszać tego przykrego tematu. Wprawdzie rodzice z Jurczenką kilka razy rozmawiali o czymś szeptem, ale tylko z ich min domyślałem się, że mówią o śmierci Alioszy.<br><br>Panna Kazimiera odzyskała poprzednią swobodę i nawet nieco poweselała. Miała widocznie przekonanie o swojej słuszności, wynikające stąd, że wszystko we właściwym
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego