jest obserwowany, że ktoś śledzi tajemną czynność, że pozna słowa, które są przeznaczone dla kogoś, kto po latach, kiedy nas nie będzie już pośród żyjących, odnajdzie je na szczycie wiekowego drzewa, zarosłe mchem, stare jak pamięć. Chciał koniecznie ukończyć napis, zanim czyjaś ręka spadnie na jego ramię, zanim pierzchnie ta cicha zmowa z lasem wilgotnym, powietrzem wieczornym i ciszą. Posłyszał lekkie, skradające się stąpanie i ledwo słyszalne brzęknięcie metalu. Z nagłym, ogłuszającym krzykiem odwrócił się błyskawicznie. Ktoś drobny, niewielki zapadł za krzak leszczyny. Leżał tam cicho jak jeż, sam widać przestraszony i instynktownie szukający ratunku w bezruchu. Krywko zaszedł krzak od