Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
zapłacą całkiem przyzwoicie. Wiele Polek już tam pracuje, bawełna udała się w tym roku, naprawdę można zarobić.
Poczęstowała Zosię amerykańskim papierosem i nalegała, aby uwierzyć, że jako krajanka z Oszmiany dobrze im radzi, niechaj jadą, póki czas. Umknęła natychmiast, gdy nadszedł porucznik, speszony, zrugany i spocony. Usiłowały wynagrodzić mu wszystkie cięgi balsamem swojej sympatii, uwagami, że taki gbur, jak rotmistrz, powinien czyścić latryny w koszarach, jak orzekła Ziuta, a nie piastować odpowiedzialny urząd. I trzeba złożyć zażalenie, nauczyć go moresu. A pan porucznik, dalibóg, niczemu nie winien.
- Ostrzegałem, że będzie ciężko - powiedział porucznik Świątek, paskudnie zafrasowany. - I niestety sprawdziło się. Ot
zapłacą całkiem przyzwoicie. Wiele Polek już tam pracuje, bawełna udała się w tym roku, naprawdę można zarobić.<br>Poczęstowała Zosię amerykańskim papierosem i nalegała, aby uwierzyć, że jako krajanka z Oszmiany dobrze im radzi, niechaj jadą, póki czas. Umknęła natychmiast, gdy nadszedł porucznik, speszony, zrugany i spocony. Usiłowały wynagrodzić mu wszystkie cięgi balsamem swojej sympatii, uwagami, że taki gbur, jak rotmistrz, powinien czyścić latryny w koszarach, jak orzekła Ziuta, a nie piastować odpowiedzialny urząd. I trzeba złożyć zażalenie, nauczyć go moresu. A pan porucznik, dalibóg, niczemu nie winien.<br>- Ostrzegałem, że będzie ciężko - powiedział porucznik Świątek, paskudnie zafrasowany. - I niestety sprawdziło się. Ot
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego