samopas, żeby była pewnego rodzaju burza. Ale też dbali, żebyśmy wychodzili z oddziału w dobrym stanie, w dobrym nastroju. Bywało tak, że szliśmy do domu dużo później niż przewidywały godziny pracy, bo jak ktoś miał jakiś problem, to zostawaliśmy, aż ten problem nie był rozwiązany.<br>Zajęcia w ogóle były bardzo ciekawie prowadzone. Było dużo filmów, dużo rzeczy dla mnie dziwnych. Na przykład rysowaliśmy "moje światy". Na brystolu zaznaczało się jakiś świat, w którym umiejscowiało się siebie, swoich najbliższych, ważne osoby, rysowało się liniami - różnymi kolorami - kontakty między tymi osobami, jakie mam z nimi relacje. Każdy "świat" był inny, ilu nas było