podwieczorki... tańczyło... tańczyło? Tu grało się w karty. Skundlone towarzystwa nie wiedziały na pewno, już nie wiedziały, co właściwie należy tu robić. Za to łazienka była co się zowie luksusowa. Była wanna, srebrzyście połyskujące krany. Piec, w którym podgrzewało się wodę, a woda dochodziła, wciąż dochodziła skądś do łazienki i ciekła, jak kto tylko zapragnął. Była dziewczyna do posługi... do swojego pokoju wchodziła po stromych schodkach, podobnych do tych, co się wspinały na strych za tajemnymi drzwiczkami. Dochodziło się do niskiego pokoiku (w którym, żeby stać, musiałem pochylić głowę), a górna połówka wielkiego okna rzucała nad podłogą trochę dziwnie niepokojącego światła