Z prawa - skała, przerośnięta kolorowymi warstwicami; z lewa - festony bzu kalifornijskiego. Przezieram w dół, widzę na platforemce piarżystej zardzewiały <orig>zezwłok</> samochodu kołami do góry.<br>Ścieżyną przedziera się żuk kolorowy, biedronka ludzka w koszuli czerwonej w czarną kratę. Już doszedł i realizuje się jako dwumetrowe dziecię w barach tęgie, w oczach cielęce i błękitne, a za nami drepcze coś eterycznego, jakaś <orig>damskość</>.<br><orig>Damskość</> przy zbliżeniu się okazuje się filigranową żylastością wyprażoną na przeróżnych słońcach. Obie stwory trudno z dala było rozeznać, piętrzą się bowiem nad nimi garby potwornych plecaków, na których dodatkowe plecaki, na których pledy, na których kotły, na których...<br>- U