komputera, by ją pocałować lub prosić o coś do zjedzenia, na przykład o obiad - ciepło jego obecności promieniowało na całe mieszkanie, czuła je nawet w kuchni, ot, tak jak teraz. Właśnie kończyła przygotowywanie obiadu. Zupa z młodej kalarepki i groszku pachniała <page nr=83> smakowicie, drożdżowe pyzy na parze zaczynały już rosnąć, a cielęcina, zarumieniona jak młode dziewczę, słała z piekarnika kuszące wonie - czas był już wielki nakrywać do stołu.<br>- Grzesiu! Obiad! - krzyknęła trochę przedwcześnie, by dać mu czas na to jego wieczne: - Już, już! Chwileczkę, zaraz kończę! - Otworzyła okno, by przewietrzyć - i ku swojemu najwyższemu zdumieniu ujrzała Pyzę i Tygryska. Maszerowały z dołu