Paprotny gąszcz, rozłożysty czarny bez, wciskający się w ścianę, wąski wybetonowany <orig>przymurek</> wzdłuż, na dole. W sam raz na stopy, nie zostawią śladów na ziemi.<br>I już to otwarte okno. Od góry do połowy firanka. W głębi ciemno. Ale za chwilę oczy przestają gubić się w tej czerni. To tylko ciemne drewniane ściany, takie same belki sufitu, zwalisty kredens. W kącie biały kloc kuchni, dach okapu i cienka jak kreska postać dziewczyny.<br>Stanął za szybą, przyklejony do muru, z twarzą w szorstkim bzie.<br>Pomyślał, że ostatnio zbyt często przesiaduje w krzakach. Nigdy jednak tak blisko niczyjego domu jak w tej chwili