stawała się roztargniona i przestraszona.<br> Osacza mnie cień, cień osacza... Marszczyła czoło i spoglądając w lustro, myślała, że wygląda brzydko i dziwnie. Jak Żydzi na rysunkach w antysemickich pisemkach, które przeglądała niekiedy z Witkiem.<br> Wtedy zapominała o cieniu i wracała do rzeczywistości, pudrowała nos i przeciągała szminką po wargach.<br> Lecz cień pojawiał się nadal, nieregularnie i o różnych porach nocy i dnia. W jego wizytach brakowało jakiejkolwiek logiki lub zasady... W niektóre dni odwiedzał ją kilkakrotnie, w inne przychodził tylko raz lub też nie przychodził wcale, chociaż, co przyznawała ze wstydem, czasami tęskniła za jego obecnością. Niekiedy zastanawiała się, czy nie