Typ tekstu: Książka
Autor: Dukaj Jacek
Tytuł: Czarne oceany
Rok: 2004
nie przechodniów, nie miejscowych dzikusów - diabeł zajmował się nimi rękoma zwiadowców i straży zewnętrznej. Tego Nicholas nie był w stanie zobaczyć, nie grzebiąc w sensoriach przejętych zwierznic, na co nie miał wielkiej ochoty. Szli, on, AGENT1 i olbrzym z Mariną na rękach, w bąblu bezludnej przestrzeni, dodatkowo kryci kobiercami miejskich cieni-półcieni, bo diabeł wybierał zawsze przejścia najciemniejsze, uliczki najwęższe, zapomniane przez Boga i ludzi pasaże, kaniony bezokiennych murów, podnóża betonowych stoków, gdzie tylko śmiecie i smród uryny.
Mimo to noc cieszyła Hunta. Że nie musiał mówić, że nie musiał słuchać słów cudzych, że niczyj wzrok go nie wiązał, niczyja myśl
nie przechodniów, nie miejscowych dzikusów - diabeł zajmował się nimi rękoma zwiadowców i straży zewnętrznej. Tego Nicholas nie był w stanie zobaczyć, nie grzebiąc w sensoriach przejętych &lt;orig&gt;zwierznic&lt;/&gt;, na co nie miał wielkiej ochoty. Szli, on, AGENT1 i olbrzym z Mariną na rękach, w bąblu bezludnej przestrzeni, dodatkowo kryci kobiercami miejskich cieni-półcieni, bo diabeł wybierał zawsze przejścia najciemniejsze, uliczki najwęższe, zapomniane przez Boga i ludzi pasaże, kaniony bezokiennych murów, podnóża betonowych stoków, gdzie tylko śmiecie i smród uryny. <br>Mimo to noc cieszyła Hunta. Że nie musiał mówić, że nie musiał słuchać słów cudzych, że niczyj wzrok go nie wiązał, niczyja myśl
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego