Geremka, Bieleckiego, Bartoszewskiego, Ananicza, Sikorskiego czy Skubiszewskiego, nie mówiąc już o Buzku czy Krzaklewskim ani takich ludziach jak Michał Radlicki, który wczoraj był dyrektorem generalnym, a dziś jest ambasadorem w Rzymie. Teraz liczą się inni ludzie i stary wyjadacz, który pamięta swoich towarzyszy z PZPR i z SLD, wychodzi z cienia, wyłania się z korytarza, przylatuje z Nairobi, skąd pracowicie wysyłał kartki świąteczne i imieninowe, i zaczyna chodzić wokół swojej sprawy przez małe "s", żeby go pozostawili na placówce, a w ostateczności - w centrali, żeby dali awans, podwyżkę, samochód, żeby dali... Jest permanentnie niezadowolony, bo ciągle nie wie, czy i dokąd