słyszy i przynagla kroku...<br><br>A to - pszczoły, zmyliwszy istnienia ścieżynę,<br>Zboczyły do tych pustek, jak do złego ula!<br>Rój się iskrzy tak obco, tak brzęcząco hula,<br>Że strach w mroku tę jurną ujrzeć pozłocinę!...<br><br>A zmarli w zachwyceniu, źrenicę rozwiewną<br>Przesłaniając od blasku skruszałych rąk wiórem,<br>Tłoczą się cień do cienia i wołają chórem:<br>"To - pszczoły! Pamiętacie? To - pszczoły na pewno!''<br><br>Przytłumione snem bóle na nowo ich trawią!<br>Wdzięczni drobnym owadom za zbudzoną ranę,<br>Z wszystkich sił swej nicości patrzą w skry zbłąkane,<br>Co wzdłuż śmierci i w poprzek żywcem się złotawią...<br><br>Znali niegdyś te cudła złotego pomiotu,<br>A dzisiaj, zaniedbani