odbicie w jego listach do mnie, po śmierci ubóstwianej żony. Uważał mnie po prostu za jej dziecko i trzymał ponoć na biurku fotografię mojej małej, nieznanej mu córeczki, Marty, jak gdyby była jego wnuczką. Po mojej drugiej "matce" nie pozostało mi nic, żadna najmniejsza nawet pamiątka, prócz jej pełnych macierzyńskiego ciepła listów. Oto ostatnia kartka, jaką otrzymałem od niej z Indii. "Sri Nagar, 04.06.1956 <br> Ciągnie mnie Wituś na stare lata na górskich konikach po himalajskich przełęczach, a ja mam duszę na ramieniu ze strachu, że się zwalę w jaką przepaść. Mieszkamy w pływającym domku (pięć pokoji, sześcioro służby) na