babcią i wujkiem Wilim, który zaczął praktykować w Galancie u stolarza. Dom był duży, wystarczało miejsca dla wszystkich. W stajni i oborze gościły konie i krowy wujka Kalmana, który przejął po dziadku interes.<br><br>Nasza kasztanka, Kicsi, chodziła w białych pończochach jak chasyd, miała pogodne usposobienie i przyjazny wyraz twarzy. Była cierpliwa, nie kopała i, w przeciwieństwie do ludzi, nigdy się nie denerwowała. Nie uznawała tylko jazdy wierzchem. Po co, jeśli jest bryczka? Nie protestowała, gdy siadałam jej na grzbiecie, ale nie dawała się skłonić nawet do truchtu. W bryczce szła kłusem aż do Galanty. Miała też wymagania kulinarne. Obrok jej nie