wielki pan, zamawia jak u lokaja, nawet nie patrzy, kto przy nim stoi." Gdy rewir jego był pusty, to złorzeczył na mały zarobek, na czas, że się tak ciągnie, i na kolegów, że więcej targują od niego; gdy zaś był ruch, czuł się nieszczęśliwy z powodu nawału pracy - przeklinał stare "ciocie", sztyletował je spojrzeniami, gdyby mógł, toby powyrzucał je razem z ich torebkami i futrami, poprzewracałby wszystkie stoły i krzyczałby do gości, że są nienażarte świnie, że ciągle tylko siedzą w kawiarni i żrą, i piją <page nr=305>.<br> Do rozpaczy doprowadzała go myśl, że każdemu wolno wejść na jego rewir, usiąść przy stole