wielem wyobracał,<br>Coraz żmudniej idzie praca:<br>Lata młode, oczy stare.<br><br>Bo to miary są człowiecze,<br>Od miar takich wzrok się psuje,<br>Ręka zdziera, serce truje -<br>Z tego się już nie wyleczę...<br><br>Nierozumny, strugam krzyże,<br>Trudne jakieś składam dzieło,<br>A sam nie wiem, skąd się wzięło -<br>Chciałbym ludzi być najbliżej.<br><br>Ciosał, ciosałbym kolebkę,<br>Co to pieści, sama nuci,<br>Dziatek z siebie nie wyrzuci,<br>Wyhołubi ciałka krzepkie.<br><br>Cóż! - niech taką wygotuję,<br>Ręką dotknę, zakołyszę -<br>Przeraźliwą nutę słyszę,<br>Pod palcami trumnę czuję...<br><br>Nie wiem, możem cieśla lichy -<br>Nazbyt ciosam niespokojnie,<br>Może to po wielkiej wojnie,<br>Nawyk jakiś, obłęd cichy...<br><br>Może jakaś dumna pewność,<br>Wiara