Typ tekstu: Książka
Autor: Szpotański Janusz
Tytuł: Zebrane utwory poetyckie
Rok wydania: 1990
Lata powstania: 1951-1989
znów spowoduje wielki kryzys.
Z tych zbliżeń wciąż miał taki zysk,
że rozsierdzone brakiem bóstwo
raz po raz mu dawało w pysk
za mimowolne to oszustwo.
W końcu pomyślał: Absurd dziki!
Stale spuchnięte mam pół twarzy!
Trzeba się wyrzec głupich marzeń
i wrócić do metafizyki!

Lecz teraz, kiedy w nagłej ciszy,
jaką wywołał Bonjy nietakt,
zobaczył ją, znów nieodparcie
go pociągnęła ta kobieta.
Przez profesorskie roztargnienie
biorąc chwilowe podniecenie
za przejaw prostej męskiej siły,
zbliżył się do niej z galanterią
i, chcąc dowcipny być i miły,
rzekł do niej, nadrabiając gestem:
Pani pozwoli, Stossem jestem!
Bonja, choć tęgo miała w czubie
znów spowoduje wielki kryzys.<br>Z tych zbliżeń wciąż miał taki zysk,<br>że rozsierdzone brakiem bóstwo<br>raz po raz mu dawało w pysk<br>za mimowolne to oszustwo.<br>W końcu pomyślał: Absurd dziki!<br>Stale spuchnięte mam pół twarzy!<br>Trzeba się wyrzec głupich marzeń<br>i wrócić do metafizyki!<br><br>Lecz teraz, kiedy w nagłej ciszy,<br>jaką wywołał Bonjy nietakt,<br>zobaczył ją, znów nieodparcie<br>go pociągnęła ta kobieta.<br>Przez profesorskie roztargnienie<br>biorąc chwilowe podniecenie<br>za przejaw prostej męskiej siły,<br>zbliżył się do niej z galanterią<br>i, chcąc dowcipny być i miły,<br>rzekł do niej, nadrabiając gestem:<br>Pani pozwoli, Stossem jestem!<br>Bonja, choć tęgo miała w czubie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego