Typ tekstu: Książka
Autor: Uniłowski Zbigniew
Tytuł: Wspólny pokój
Rok wydania: 1976
Rok powstania: 1932
powstrzymać. Już ja zrobię, że nic nie będzie. Tylko się nie martw. Leż tu przy mnie, ty mój kochany draniu.
I oddała mu się raz jeszcze.
Potem przyszedł Dziadzia. Lucjan, leżąc na swoim łóżku, udał, że śpi. Dziadzia zdjął marynarkę, nałożył swą flanelową kurtkę i wyciągnął się na łóżku. W ciszy wieczornej słychać było pykanie jego fajeczki. Lucjan, przyjemnie znużony, rozpamiętywał szczegóły dnia. Za oknami, padając na szyby, szemrały płatki śniegu. Upłynęła godzina. Do pokoju wpadł Zygmunt z okrzykami:
- Wyjeżdżam, wyjeżdżam! Już, gotowe! Jutro po południu. Sekretarz pana wojewody, nie byle co. Skończy się wreszcie ta cała komedia z łażeniem bez
powstrzymać. Już ja zrobię, że nic nie będzie. Tylko się nie martw. Leż tu przy mnie, ty mój kochany draniu.<br>I oddała mu się raz jeszcze.<br>Potem przyszedł Dziadzia. Lucjan, leżąc na swoim łóżku, udał, że śpi. Dziadzia zdjął marynarkę, nałożył swą flanelową kurtkę i wyciągnął się na łóżku. W ciszy wieczornej słychać było pykanie jego fajeczki. Lucjan, przyjemnie znużony, rozpamiętywał szczegóły dnia. Za oknami, padając na szyby, szemrały płatki śniegu. Upłynęła godzina. Do pokoju wpadł Zygmunt z okrzykami:<br>- Wyjeżdżam, wyjeżdżam! Już, gotowe! Jutro po południu. Sekretarz pana wojewody, nie byle co. Skończy się wreszcie ta cała komedia z łażeniem bez
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego