był scementowany. Teraz myślę, że wybrał ten moment z premedytacją, wiedział bowiem, że zbyt wiele nas łączy, żebym zdecydowała się wówczas od niego odejść. Pchnął mnie w trakcie kłótni tak mocno, że przeleciałam przez cały pokój. Przy następnej awanturze uderzył mnie w twarz. Za każdym kolejnym razem było odrobinę gorzej, ciut groźniej - posuwał się konsekwentnie drobniutkimi kroczkami. Trudno byłoby określić taki moment, kiedy mogłam powiedzieć: "Tym razem posunąłeś się za daleko". Skoro wcześniej od niego nie odeszłam, czemu miałabym to zrobić teraz?<br>W pół roku po poznaniu się, Houston poprosił ją o rękę. Trudno komukolwiek zrozumieć, dlaczego Penny-Jane, już wówczas