pomocą, kiedy mógł się przydać przy rozwiązywaniu kłopotliwych kwestii personalnych. Miał rozległe koneksje w mieście i niejednokrotnie udawało mu się załatwić to, z czym Związek nie mógł sobie poradzić.<br>Był szczery, lojalny wobec kolegów, prawdziwy krakauer, ale bez żadnych obciążeń mieszczańskich. Z ramienia zarządu Oddziału przemawiałem nad jego trumną na cmentarzu Rakowickim. Naprzeciw mnie stała wdowa i małoletni syn. Wygłaszając smutne słowa pożegnalne, starałem się nie patrzeć w ich stronę, ponieważ czułem, że łzy napływają mi do oczu i załamuje się mój głos. To była pierwsza w mym życiu mowa pogrzebowa. Potem, niestety, było ich więcej, ale żadna już nie wywołała