Typ tekstu: Książka
Autor: Dygat Stanisław
Tytuł: Jezioro Bodeńskie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1946
się i ruszyliśmy do szałasu. Był dość obszerny. Nadawał się akurat, aby pomieścić trzy osoby. Tymczasem rozsiedliśmy się obok, wyciągnąłem trochę jedzenia i rozdzieliłem. Polak miał chleb, a Francuz nawet nieco wina w manierce. Jedliśmy w milczeniu, a potem zapaliliśmy papierosy. Patrzyłem, jak Francuz i Polak, wsparci o siebie ramieniem, ćmią wolno, wypuszczając dym.
- Ty skąd? - spytałem.
- Spod Warszawy, panie. Nazywam się Jasiek Paluch, biłem się dzielnie, ale cóż, panie, pod Łodzią po...(zadrżałem) ...ddał się nasz oddział i zostałem wzięty do niewoli (więc jednak nie skłamał tym razem Roullot). Tutaj pracowałem u ogrodnika i co dzień rano chodziłem z kwiatami
się i ruszyliśmy do szałasu. Był dość obszerny. Nadawał się akurat, aby pomieścić trzy osoby. Tymczasem rozsiedliśmy się obok, wyciągnąłem trochę jedzenia i rozdzieliłem. Polak miał chleb, a Francuz nawet nieco wina w manierce. Jedliśmy w milczeniu, a potem zapaliliśmy papierosy. Patrzyłem, jak Francuz i Polak, wsparci o siebie ramieniem, ćmią wolno, wypuszczając dym.<br>- Ty skąd? - spytałem.<br>- Spod Warszawy, panie. Nazywam się Jasiek Paluch, biłem się dzielnie, ale cóż, panie, pod Łodzią po...(zadrżałem) ...ddał się nasz oddział i zostałem wzięty do niewoli (więc jednak nie skłamał tym razem Roullot). Tutaj pracowałem u ogrodnika i co dzień rano chodziłem z kwiatami
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego