Zmieniał <br>postać. Znikał jak w czapce niewidce na środku ulicy, <br>placu, pustej poczekalni dworcowej.<br>Potem wracał. Nie potrafił znieść zimna i głodu. <br>Jeszcze nie.<br>W tym roku potrafi. Czuł to.<br>Ssał trawę, słodką, lepką od mdlącego-gorzkiego <br>soku, jedną po drugiej. Machinalnie, w odpowiedzi żołądkowi <br>dopominającemu się obiadu, zapychanemu systematycznie co <br>dzień o siódmej trzydzieści, trzynastej trzydzieści, <br>o piątej. Nic. Przyzwyczai go po prostu. Oduczy obżarstwa. <br>Dostosuje do nowego trybu życia.<br>Mało to naczytał się Coopera, Londona, a choćby <br>Curwooda? Być takim, jak ci wspaniali traperzy i włóczędzy! <br>Brnąć na nartach po śniegu Alaski, gnać konno po prerii, <br>która nie ma końca