skoki te zawsze mu się udawały, że tylko raz zdarzyło się, iż upadł wraz ze spłoszonym wierzchowcem. Widać tu znów potrzebę odwetu za smutne, bolesne dzieciństwo, chlubę ze zręczności fizycznej, potrzebę celowania w czymkolwiek. <br>O drugim zdarzeniu dowiedziałam się później znacznie. W czasie gdy zaczęło się już między nami to, co było prawie przyjaźnią: rozmowy we dwoje. <br>Rzecz miała miejsce na tym samym zboczu, między domem a łąkami, nad Bystrzycą. We Wrotkowie dom stał wysoko i ścieżką do rzeki, z której nosiło się wodę, była stroma. Tą ścieżką szło pod górę dwoje dzieci: nieduża dziewczynka i mniejszy od niej chłopiec, niosący razem