nie ma już dla nas żadnego ratunku. Jak widać jednak przeżyliśmy, może uciekliśmy w ostatniej chwili, tamta noc był koszmarna. Innym razem śmierci uniknąłem w Bałtyku, gdy skakaliśmy przez fale, trzeba mieć nasrane w głowie, żeby się tak wygłupiać jak pijane małolactwo z jakiejś samochodówki, wtedy wyrzuciło mnie w morze, co było o tyle przykre, że nie mogłem wrócić nawet kilku metrów, straszliwy wysiłek całego ciała dawał centymetry w kierunku plaży, a następujące po sobie kolejne fale wracając ściągały w pełne morze, miałem stracha, dotykałem Absolutu, przybliżałem się do niepoznawalnego, wreszcie chłopcy zrobili jakiś żywy łańcuch, chwyciłem brzytwę ręki Hipolita. Absolut się