Reynevan nie dał się powstrzymać. <br>Do zaplecza turniejowej trybuny przylegały prowizoryczne konstrukcje, zbudowane z pali i rusztowań opiętych płótnem. Widzowie - przynajmniej ci lepiej urodzeni i sytuowani - spędzali tam przerwy w turnieju, bawiąc się wzajem rozmową, flirtując i popisując strojem. A także racząc się jadłem i napitkiem - w stronę owych namiotów co i rusz bowiem posługacze toczyli beczki, nosili antałki i kadki, transportowali nosidła z koszami. Pomysł, by zakraść się do kuchni, wmieszać między sługi, chwycić kosz bułek i udać się z nim do namiotu, Reynevan uważał za genialny właśnie. Niesłusznie.<br>Udało mu się dotrzeć jedynie do przedsionków, do miejsca, w którym produkty składowano