opłakanym stanie. Teraz jestem człowiekiem pióra i nie mogę sobie nawet pozwolić na małe nędzne auto. A o willi to już zupełnie nie ma co marzyć. To po to ma się ten talent, żeby chodzić piechotą po błocie. Inni, moi koledzy, rozbijają się, piją szampana, utrzymują piękne kobiety, słowem, używają, co się zwie. Albo we Francji. Każdy prawie pisarz ma willę pod Paryżem, a jak lepszy, to i dwie. Jego sztuki po dwa lata nie schodzą z afisza. A tu co? Straszne, straszne.<br>Nikt z obecnych nie przerwał swych zajęć, tylko Dziadzia szepnął:<br>- Wot głupi <orig reg="człowiek">czełowiek</>. <page nr=152> <br>Bove wychylił kieliszek. Zygmunt mówił kusząco:<br>- Chciałbym