kurtek, płaszczy czy marynarek i rozłożonymi rękami, by widzieli, że nie jest się uzbrojonym i nie ma się złych zamiarów. Kiedy jednak żołnierze strzelali - z powodu podejrzeń, przez pomyłkę albo dla uciechy - woźnice smagali batami konie, zmuszając je do oszalałego galopu, a piesi, skuleni pod wyszczerbionymi ścianami opuszczonych domów, pędzili co tchu w piersiach ulicą, by wydostać się z pola ostrzału, którego zasięg wszyscy w mieście doskonale znali.<br>Najlepiej było przechodzić front o świcie, w południe i zmierzchu. Partyzanci odkładali wtedy na bok karabiny i modlili się o zwycięstwo.<br><br>Walcząc ze sobą w zaułkach miasta, wojownicy z gór i pustyń zniszczyli wszystkie