jedno - coś jak przytłumiony śmiech. Ksiądz Monkiewicz żegnał i kropił jeden kąt, nic, drugi, nic, trzeci, nic, ale kiedy podchodził do czwartego, rozlegał się chichot i gwizdanie jak na wypróchniałym orzechu. Wieść o tych zdarzeniach szybko rozeszła się po sąsiednich wioskach i gdyby ludzie z Ginia nie uważali, że bądź co to są sprawy i że obcych nie należy do nich dopuszczać, nie trzech by zasiadało na noc w kuchni, a próbowałoby się tam dostać trzystu. Nie mogąc brać czynnego udziału , przynajmniej gadali i parafia trzęsła się od przesadzonych pogłosek. W stwierdzeniu, że duchowi Magdaleny budynek plebanii nie wystarcza, pewną rolę odegrał Baltazar