towarzystwie naczelnego inżyniera i obaj w ponurym, pełnym przygnębienia nastroju rozpatrywali dwie nader niemiłe sprawy. Sprawę planów prac, przewidzianych na następny rok, który przedstawiał się niezbyt różowo, i sprawę Lesia, który prezentował się jeszcze gorzej niż rok.<br>- Utalentowany to on jest, nie przeczę - powiedział z beznadziejnym zniechęceniem kierownik pracowni. - Ale co z tego? Ostatnio wychodzi z biura o dwunastej, bo twierdzi, że wczesnym popołudniem ma najlepsze światło. Już nie mówię, kiedy przychodzi... Ja mu światła nie żałuję, ostatecznie prawdziwy talent powinno się popierać, ale przyznam się panu, że już bym wolał wołami orać, niż użerać się z tym artystą.<br>Przecież to jest czwarty