bo ludzie, którzy dzisiaj ją tworzą, są zdegenerowanymi potomkami dawnych mistrzów, obcujących niegdyś dostojnie z Tajemnicą i kształtujących swoje dzieła w świecie uładzonym przez religię. A jednak wariackie dzieła jakiegoś van Gogha czy Picassa są jedyną postacią piękna nam dostępną. Aby czuć to, co czuł Giotto malując swoich świętych i co czuł widz ówczesny, my musimy spotęgować dawkę i iść ku ostatecznej niemożności, ku absolutnemu nienasyceniu formą, kiedy wyczerpią się wszystkie ograniczone kombinacje jakości zmysłowych, jakie jeszcze mamy do rozporządzenia. Wtedy sztuka zamrze ostatecznie, choć długo ją jeszcze będą podrabiać, a osobniki zdolne do przeżywania metafizycznego niepokoju, ale już niezdolne do