nie wykładał "z pustymi rękami". Tak do tego przywykł, że gdyby przed nim położono bombę, chwyciłby ją nerwowo, potrząsnął; a potem uderzył z mocą o katedrę i w ten sposób zmieniłby klasę siódmą w jedną niewiadomą, co zaoszczędziłoby światu wielu utrapień. Ponieważ - niestety, niestety! - nie było pod ręką bomby, zaczął codzienne swoje operacje z kawałkiem kredy, kiedy zaś kreda nie mogąc znieść tortur rozsypała się w proch, chwycił naturalnego wroga kredy - gąbkę, istotę cichą, wyschniętą i podziurawioną <page nr=38>.<br> Gąbka, marna kreatura, nie wydawała żadnego odgłosu, gdy nią usiłował stuknąć w katedrę, więc ją odrzucił ruchem pogardy i porwał inny leżący przed nim