i potem po przyjściu do domu. Można powiedzieć, że to był taki głęboki pamiętnik, do tej pory go mam i niekiedy do niego wracam.<br>Pierwsze moje opisy były śmiechu warte, pisałem tak, jak się wysyła telegramy: uczucie, myślnik, dwa-trzy słowa, np. "radość - czekały na mnie dzieci". Te dzienniczki były codziennie rano zbierane i czytane przez terapeutę, który wpisywał tam swoje uwagi. Do tej pory nie zapomniałem, co mi wpisał Tomek: "Tutaj nie płacisz za słowo". Kazano nam też pisać różne prace, na przykład o uznaniu bezsilności wobec alkoholu, ile wypiłem w życiu, o swoim zaprzeczaniu, o uczuciach.<br>Każdy dzień przynosił