patrzeń spopielona, ledwo zniknie, płona.<br>Jeszcze jeden na kliszy starczy pocałunek,<br>Potem trzeba samemu jeździć po całunek.<br>Ot, i wilgoć nasiąkła w zżółkłe siano wąsów;<br>Cyt, na poddaszu cisza. Czarownice śpią sów.</><br><br><br><div type="poem" sex="m"><tit>MARZEC</><br><br>Rolnik w pole wychodzi. Ono chętne niby, <br>Jak kobieta po chwili: zwiera swoje skiby.<br>Chciałoby, to się cofa. Przed czasem zaloty, <br>Po niebie czas poglądać, trzymać się za loty<br>Prostopadłe skowronka. On wiosnę funduje,<br>Kiedy drobnych stworzonek smakowicie funt uje.<br><br>Wtedy gniazdowiec ziemny wiedzie trakt do kuźni,<br>By <orig>oprzęt</> ugruntować, który mróz obluźni,<br>Na policzkach gospodyń wskrzesza smaczne słonka<br>Że drobi <orig>Aść</> w roztopach jak w mokradłach słonka