się podobam, że chętnie by mnie zaczepili, zwłaszcza Felek, ale nie zatrzymałam się, udałam, że bardzo się spieszę...<br>i minąwszy ich, kręciłam zalotnie tą swoją krągłą tylcią, tak jak wtedy, kiedy oddalałam się na dziedzińcu lwowskiego dziedzińca od smukłego, wysokiego Włodka, któremu sięgałam ledwie do ramienia i który przedtem tak cudownie mnie całował, ale musiałam wspiąć się na palce, by sięgnąć jego uchylonych ust.<br><br>Zmyślanie - niezmyślanie<br>Nie mogłem przestać o nim myśleć: o tym Josefie Conradzie, inaczej Teodorze Józefie Konradzie Korzeniowskim, o którym po raz pierwszy usłyszałem od naszego opiekuna, pana Henryka Hadały z Londynu, o żeglarzu i pisarzu w jednej