czasu! - krzyknęła panna, nakrywając głowę kapturem. - Dalej! Tam, nad Stobrawę!<br>- Pani... Twe imię... Rzeknij mi...<br>- Nikoletta. Mój Alkasynie, ścigany za miłość. Byyywaaaaj!<br>Pchnęła klacz w galop, a był to raczej lot niż galop. Zjechała ze zbocza jak huragan, w obłoku kurzu, pokazała się pościgowi i poszła przez wrzosowiska tak szalonym cwałem, że Reynevan momentalnie wyzbył się wyrzutów sumienia. Zrozumiał, że jasnowłosa amazonka nie ryzykowała niczym. Ciężkie konie Kyrielejsona, Storka i pozostałych, niosące dwustufuntowych chłopów, nie mogły iść w zawody z siwą klaczą pełnej krwi, w dodatku obciążoną jedynie lekką dziewczyną i lekkim siodłem. I faktycznie, panna nie dała się nawet gonić