Sharma z Electrik Corporation czy wiotka, o cudownie długiej szyi, Dorota Shankhar Bhabha, której ojciec miał gigantyczne kretowisko, zasnute siarczanym dymem, od którego włosy robotnic rudziały, a trawa i drzewa schły - kopalnię węgla prowadzoną, jak w Anglii bywało dwa wieki temu. Do ich rodziców należą latyfundia, chyba niewiele mniejsze niż ćwiartka Węgier, a wpływy sięgają szerzej. Terey spoglądał w oczy dziewcząt pełne krowiej łagodności, podmalowane niebiesko powieki dobywały całą ich głębię. Każda z nich inaczej miała spiętrzone włosy, ujęte klamrami z rubinów i szmaragdów. Dorota nosiła bicze pereł na przegubach obu rąk, igrała nimi i słysząc żartobliwe zachwyty Istvana, śmiała się